niedziela, 30 grudnia 2012

Ciasto bakaliowe z białej czekolady !

Moja Droga K.!

Z okazji tego szczególnego dnia, jakim jest 30 grudnia każdego roku, chciałam Ci pożyczyć wszystkiego tego czego życzę Ci codziennie!
Jesteś dla mnie bardzo ważna! I strasznie się cieszę, że jesteś!
I dziękuję!

No to...   STO LAT!
I smacznego !



CO? :

  • 150 g BIAŁEJ CZEKOLADY
  • 250 g MASŁA
  • szklanka MLEKA
  • 80 g CUKRU
  • 320 g MĄKI 
  • 2 łyżeczki SODY
  • 2 JAJKA
  • 2 garście BAKALII (ja użyłam żurawiny, orzechów włoskich, laskowych i ziemnych niesolonych oraz płatków migdałowych do posypania ciasta)


JAK? :


  • W kąpieli wodnej rozpuszczamy MASŁO, CZEKOLADĘ, CUKIER I MLEKO.
  • W misce łączymy mąkę z sodą oraz jajkami. Miksujemy powoli dolewając przestudzoną masę z garnuszka, aż do powstania gładkiej masy. 
  • Na koniec dodajemy bakalie i przelewamy do tortownicy wyłożonej papierem.
  • Pieczemy około 25 minut w 180 stopniach (termoobieg).


piątek, 21 grudnia 2012

Piernikowo

Najpierw Mama zagniata ciasto, potem piecze blacha za blachą pachnące pierniczki, a uroczystym zakończeniem zabawy jest dekoracja pierniczków przez Nasze Dzieci...
Niestety... Jeszcze nie w tym roku... 2 lata to stanowczo za mało, żeby ta zabawa miała jakikolwiek sens i żeby Mama nie zwariowała.

Chłopiec i jego Dziewczynka przeszli samych siebie: w zjadaniu a to pierniczka, a to dekoracji... Na dwóch taboretach, po moich dwóch stronach...
Dlatego kiedy już dobrnęłam do wyjęcia gotowych pierniczków energii na dekorację praktycznie nie było. 
Jest więc ona trochę niedbała...

Za to pierniczki z domku Dziewczynki zjadła jej Mama i nie doczekały świąt...

CO? :

  • 100 g MASŁA
  • 100 g  CUKRU
  • 1 JAJKO
  • 250 g MĄKI
  • 1 mała łyżeczka PROSZKU DO PIECZENIA
  • łyżeczka PRZYPRAW KORZENNYCH
  • łyżeczka świeżo startego IMBIRU

JAK? :

  • Wszystkie składniki porządnie razem wymieszać - dodając jajko w ostatniej kolejności. Zagnieść ciasto i włożyć na godzinę do lodówki.
  • Rozwałkować, powycinać kształty
  • Piec w temperaturze 175 stopni około 15 minut.




Dla urozmaicenia do 1/2 ciasta dodaję łyżkę kakao i mam jedne pierniczki jasne, a drugie ciemne.
Ozdabiam lukrem domowym (białko+cukier puder), który można barwić sokiem malinowym, kurkumą oraz posypkami.


wtorek, 4 grudnia 2012

P i e G U s k i !

Obiecałam kiedyś swojemu Przyjacielowi - który jest pedantem, że jak mnie odwiedzi to będę miała porządek... Niestety nie jestem dobra w porządkowaniu małego mieszkania, w którym codziennie przechodzi tajfun w postaci Chłopca...

Więc żeby nie zwracał uwagi na niedoskonałości upiekłam mu i jego całej rodzinie ciastka.
Teraz chcą przepis, więc proszę oto on:


CO? :

  • kostka MASŁA
  • 3/4 szklanki CUKRU
  • 1 JAJKO
  • 2 i 1/2 szklanki MĄKI
  • 1/2 łyżeczki SOLI
  • łyżeczka SODY
  • łyżeczka PROSZKU DO PIECZENIA
  • oraz DODATKI (ja używam orzechów laskowych i dużych kawałków czekolady gorzkiej) w ilości jaką lubię.

JAK? :

  • Masło utrzeć z cukrem, dodać jajko i wymieszać.
  • Dodać mąkę, sól, sód, proszek i znów wymieszać.
  • Dodać dodatki - ponownie mieszamy
  • Z powstałej masy zrobić kulki wielkości orzecha włoskiego, spłaszczyć je i układać na blasze zachowując odstęp.
  • Piec 10 - 15 minut w 180 stopniach.





sobota, 1 grudnia 2012

Pasta z awokado.

Szybko, łatwo i przyjemnie!
U nas była na śniadanie, ale moim zdaniem nadaje się do przekąszania o każdej porze dnia i nocy.
A najlepiej smakuje ze świeżym pieczywem i oliwą z oliwek.

CO? :
  • 2 dojrzałe AWOKADO
  • 3 ząbki CZOSNKU
  • łyżeczka  OLIWY Z OLIWEK
  • 2 łyżki JOGURTU NATURALNEGO
  • 2 łyżki SOKU Z CYTRYNY 
  • sól i pieprz do smaku
  • 1 POMIDOR bez skóry

JAK? :

  • Obieramy awokado i wkładamy do blendera razem z oliwą, jogurtem, sokiem z cytryny i miksujemy. (Ja następnie odkładam 2 łyżki powstałej pasty do miseczki dla Chłopczyka i dorzucam do reszty 3 ząbki czosnku i znów miksuję)
  • Przekładam do miski i posypuję pokrojonym w drobną kostkę pomidorem, solą i pieprzem - świeżo zmielonym...
  • G O T O W E ! :)








środa, 21 listopada 2012

Zupa z Ogórka...

...Mały Chłopiec ostatnio przechodzi fazę zupową.
Nie zależnie od pory dnia, miejsca i stanu najedzenia ZUPĘ jadłby non stop...

Na szczęście rodzajów zup jest tyle, że wymyślanie i gotowanie ich może być niezłą zabawą.
A przy okazji dobrze rozgrzewa, po zabawie na dworze, a że pora sprzyjająca przeziębieniom to dodatkowych dawek witaminy C nigdy za wiele...

Jak byłam mała to była moja znienawidzona zupa, a jak zrobiłam ją sama uważam, że jest po prostu rewelacyjna :)
Chłopcy też tak uważają. Nawet Babcia Chłopca!


CO? :

  • 3 MARCHEWKI
  • 2 PIETRUSZKI
  • 1/4 PORA
  • 1/4 SELERA
  • 1/4 KURCZAKA
  • 1 CEBULA
  • 5 OGÓRKÓW KISZONYCH
  • 2 ZĄBKI CZOSNKU
  • 2 MAŁE ZIEMNIAKI

JAK?:

  • Wrzucamy do garnka, pokrojone w kostkę marchewki, pietruszki, por, seler, czosnek, ziemniaki oraz kurczaka i w litrze wody przez około 20 minut gotujemy bulion.                                     Przyprawiamy: świeżą gałązką rozmarynu, majeranku i tymianku oraz 7 ziarenkami ziela angielskiego, ziołowym pieprzem, 4 listkami laurowymi i szczyptą soli. 
  • Na patelni dusimy cebulę, dodajemy do niej starte na dużych oczkach ogórki i dusimy około 7 minut. Łączymy z bulionem.
  • Na talerzu doprawiamy śmietaną.



Dziadek Chłopca uważa, że zupa jest za kwaśna, co może być wskazówką dla osób, które kwaśne zupy wolą mniej kwaśne. Dla mnie ta ilość ogórków była odpowiednia :)

czwartek, 8 listopada 2012

Halloween

gshfshnvcr - tak zaczął Chłopiec... Nie wiem co miał na myśli....

Halloween nie obchodzę... Jeszcze.
Ale wszechobecna dynia ma tyle zastosowań, że uczciliśmy ten dzień halloweenowym przysmakiem.

Zdrową, słodką MUFFINKĄ DYNIOWĄ.
Przygotowanie jest naprawdę niewymagające wiele trudu, za to dekoracja...
Chłopiec pomagał przy ozdabianiu - co było moją największą rozrywką tego dnia.
Muffiny pewnie cieszyły się mniej.
I nie wyglądały zbyt reprezentacyjnie, ale przecież o zabawę chodziło głównie tego dnia.


CO?:

  • 1/2 szklanki BAKALII (my użyliśmy migdałów i żurawin)
  • 1/2 szklanki ORZECHÓW WŁOSKICH szklanka
  • 1 szklanka MĄKI ŻYTNIEJ RAZOWEJ
  • 1/2 szklanki MĄKI OWSIANEJ 
  • 1/3 szklanki BRĄZOWEGO CUKRU
  • 1/2 łyżeczki każdej z PRZYPRAW (my użyliśmy imbiru, goździków, cynamonu)
  • 3/4 łyżeczki PROSZKU DO PIECZENIA
  • 1/2 łyżeczki SODY
  • 1/3 łyżeczki SOLI MORSKIEJ
  • 2 JAJKA
  • 1 szklanka STARTEJ SUROWEJ DYNI
  • 1/3 szklanki OLIWY Z OLIWEK
  • 1/2 szklanki PŁYNNEGO MIODU

JAK?:
  • Nagrzać piekarnik do 175 stopni.
  • Zmieszać składniki SUCHE
  • Dodać składniki MOKRE
  • Dodać BAKALIE
  • Piec 20 minut - może trochę dłużej w zależności od wielkości muffinów. Patyczek powinien być suchy.
  • Ozdobić wedle uznania. My użyliśmy lukru (1/2 szklanki soku z cytryny a w tym rozpuszczony cukier puder w ilości trochę ponad szklanka) i pestek z dyni. 

PYCHA! 

wtorek, 30 października 2012

Zakwas

Od czasu kiedy dowiedziałam się, że na świat przyjdzie Mój Chłopiec tempo życia nieco się zwolniło.
Mniej pracy, mniej wypadów towarzyskich, mniej wyjazdów.
Za to znacznie więcej czasu dla siebie.
W domu.

Tak minęło parę miesięcy, Chłopiec urósł i tym samym zaczął jeść nie tylko mleko...
Ustabilizował się nam rytm dnia.

Trochę jak powrót do Dzieciństwa, gdzie wszystko działo się w określonej kolejności.
Dopiero wtedy zobaczyłam jak trudno jest, a tym samym było też Mojej Mamie, codziennie kogoś nakarmić! a w dodatku zrobić to tak aby jadł zdrowo, różnorodnie, smacznie, z chęcią...

I jeszcze raz podkreślam, co w tym wszystkim najtrudniejsze: CODZIENNIE!

Dlatego bawię się, eksperymentuję, czytam, wymyślam...
Staram się, żeby Chłopiec jadł fajne rzeczy, smakował, miał wybór.
I staram się, żeby produkty były jak najlepszej jakości ... ...

I to wszystko doprowadziło mnie do postanowienia że kolejnym etapem będzie produkcja domowego chleba.
A żeby takowy zrobić dobrze jest mieć zakwas.

ZAKWAS - zawsze jawił mi się jako coś magicznego, osiągalnego jedynie wtedy gdy zostanę nim obdarowana, a samodzielne zrobienie go wymaga znajomości tajemniczych receptur i zdobycia zaczarowanych składników.
Zaczęłam więc szukać, czytać, przeglądać i okazało się, że stworzenie tego magicznego zakwasu wcale nie jest takie trudne.
Wystarczy mieć niechlorowaną wodę i mąkę - najlepiej żytnią z pełnego przemiału.
Wodę podgrzewa się do najbardziej optymalnej temperatury - około 38 stopni (powyżej 40 stopni zabija się... nie pamiętam co, ale wtedy jest niedobrze i zakwas nie wychodzi) i dodaje się mąkę.
A potem co 24 godziny, a później co 12 godzin zakwas się dokarmia i czeka.

W sobotę około godziny 17 wzięłam 100 ml wody mineralnej i 100 g mąki żytniej. Wymieszałam to
w słoiku (miało konsystencję gęstej śmietany), przykryłam ścierką (zrobioną z tetrowej pieluchy) i odstawiłam na stolik obok kaloryfera.

W niedzielę i poniedziałek o 17 dokarmiłam zakwas około 1/2 miarką wody (czyli 50 ml) i 1/2 miarki mąki (50 g) i odstawiałam w to samo miejsce.

We wtorek około 8 rano dokarmiłam znów zakwas i odstawiłam.

Teraz czekam. Zakwas po 4-5 dniach powinien zacząć bąbelkować oraz kwaśnieć. Podobno bąbelkowanie nie zawsze jest dobrze widoczne - zależy to od bakterii, ale kwaśnienie jest wyczuwalne.

Moja mieszanina na razie nie jest gotowa....

Przeczytałam też że w czasie tworzenia się zakwasu może mieć on różny zapach. Przyjemny lub mniej przyjemny, ale potem się to zmienia (kiedy proces fermentacji się ustabilizuje) i zakwas może pachnieć jabłkiem, twarogiem albo owocami cytrusowymi.

Najlepsze jest to, że wyhodowany zakwas można odstawić do lodówki i wyjmować część 12 godzin przed pieczeniem chleba. Oczywiście trzeba go trochę dokarmić, żeby znów zaczął pracować.
Niektórzy pieką całe życie na jednym zakwasie.
Ale zakwas trzeba też czasem odmładzać.

Pewnie dla wielu z Was takie rzeczy są oczywiste, ale ja byłam uszczęśliwiona tymi informacjami.
Chociaż boję się, że coś zrobiłam nie tak i ten mój zakwas nie wyjdzie..
Raz przed dokarmieniem był dziwnie rzadki...
Po dokarmieniu wyglądało wszystko w porządku... Dałam mu szansę!

Zobaczymy co z tego będzie...

I tak, między innymi, upływa mi mój nowy, domowy czas.
I chociaż wymagał on, czasami dalej wymaga trudnych wyborów i decyzji, czasami rezygnacji z siebie i ze swoich przyjemności to

j a    b a r d z o    l u b i ę    t e n    c z a s ... !




niedziela, 28 października 2012

Z i m (n) o . . . !

A ja lubię zimę.
Zwłaszcza taką jak jest śnieg.
A że jest wtedy też zimno...
W lecie jak jest za ciepło też się wszyscy skarżą...

Ciepła herbata i ciasto czekoladowe.
Rozgrzewają i smakują tak dobrze jak w żadną inną porę roku.

Ja bym najchętniej jadła grając w gry planszowe, ale nikt w domu nie spełnia moich wymagać. Chłopiec Mały jest ZA mały, a Chłopiec Duży nie lubi. A jeśli nawet lubi to nie lubi tak bardzo jak ja...
On by wolał iść do kina... A tam nikt mnie nie wpuści z pudełkiem ciasta i kubkiem herbaty.

Odkryłam ostatnio nowy przepis na CIASTO CZEKOLADOWE.
To odkrycie ma bliski związek z odkryciem Sophii Dahl.
A odkrycie Sophii Dahl ma bliski związek z moją dziecięcą fascynacją jej dziadkiem Roaldem Dahlem.  Właściwie jego książkami...

Uwielbiam do nich wracać nawet teraz!
Cieszy mnie więc fakt, że już niedługo będzie można z nimi zapoznać Chłopca.
Do książek Chłopiec musi jeszcze dorosnąć...
Na razie więc zapoznał się z tym ciastem.




CO? :


  • 6 JAJEK
  • 300 g GORZKIEJ CZEKOLADY
  • 225 g BRĄZOWEGO CUKRU PUDRU (ja miksuję w młynku do kawy cukier brązowy_
  • 180 ml GORĄCEJ WODY
  • 225 g MASŁA
  • 1 łyżka SOKU Z MALIN 

JAK? :

  • Oddzielamy ŻÓŁTKA od BIAŁEK
  • Ścieramy na tarce o grubych oczkach 3 tabliczki CZEKOLADY i dodajemy CUKIER PUDER. 
  • Czekoladę z cukrem wrzucamy do blendera i dolewamy gorącą WODĘ, dodajemy MASŁO, SOK Z MALIN oraz ŻÓŁTKA.
  • BIAŁKA ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do masy czekoladowej i delikatnie mieszamy drewnianą łyżką.
  • Przelewamy całość do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarniki. I pieczemy około 45 minut.

UWAGA: Po upieczeniu ciasto opada, nie należy się tym przejmować.

Przepis na ciasto jest lekko zmodyfikowany. 
W oryginalnym przepisie zamiast soku z malin jest kawa oraz wanilia. 





wtorek, 23 października 2012

Jarzynowo


Po jesiennym spacerze z Dzieckiem dobrze jest mieć pod ręką danie, które rozgrzeje Malucha, będzie pełnowartościowe, przy okazji będzie Dziecku smakować i Nam.
Mój Chłopiec, mimo swojego młodego wieku, jest wielkim fanem zup.
Wodnistych
Kremowych
Jednoskładnikowych
Wieloskładnikowych
Z dodatkiem makaronu
Bez dodatku makaronu
...

W zależności od nastroju wyjada z niej "gęste" albo pije samo "rzadkie". Albo pozwala się nakarmić, albo sama macha łyżką - wtedy połowa uśmiecha się do mnie z podłogi, albo wypija prosto z miseczki.

Przyrządzenie zupy jest łatwe i przyjemne i można to zrobić rano jeszcze przed natłokiem obowiązków jakie przynosi Rodzicom popołudnie, zwłaszcza gdy pogoda Nas zawodzi.


CO? :

  • ćwiartka KURCZAKA
  • 4 MARCHEWKI
  • 2 PIETRUSZKI
  • 1//2 SELERA
  • 1/4 PORA
  • 7 ziarenek ZIELA ANGIELSKIEGO
  • 3 LISTKI LAUROWE
  • 7 ziarenek PIEPRZU
  • łyżeczka MAJERANKU (lub innych ziół)
  • szczypta SOLI i PIEPRZU
  • łyżeczka SŁODKIEJ PAPRYKI
  • 1/4 kg FASOLKI SZPARAGOWEJ (żółtej lub zielonej lub obu)
  • 10 BRUKSELEK
  • 10 różyczek KALAFIORA

JAK? :
  • z KURCZAKA, PORA, MARCHEWKI, PIETRUSZKI, SELERA oraz PRZYPRAW w około litrze wody gotujemy wywar. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam szybkowar i wtedy zajmuje to 15-20 minut. Jeśli gotujecie wywar w zwykłym garnku dobrze jest pogotować go do miękkości mięsa 30 - 40 minut co jakiś czas uzupełniając wodę.
  • FASOLKĘ, BRUKSELKĘ I KALAFIORA gotujemy w drugim dość dużym garnku. Do miękkości. 
  • Kiedy wywar jest już gotowy jego połowę wraz z częścią warzyw z wywaru i z drugiego garnka wrzucamy do blendera i miksujemy. (ilość warzyw, które miksujemy zależy od gęstości jaką chcemy uzyskać oraz od tego czy Dziecko albo My lubimy mieć kawałki warzyw w zupie - bo jeśli nie, można zmiksować wszystko)
  • Wlewamy do pozostałych fasolek itp... 
  • Pozostały rosół przecedzamy przez sitko do reszty zupy.
  • Mięso z kurczaczka obieramy i wrzucamy bezpośrednio do talerzyków z zupą.
  • Zagotowujemy wszystko razem i możemy nalewać. 
  • Jeśli lubimy możemy dodać do nalanej zupy łyżkę gęstej śmietany lub jogurtu naturalnego. 

czwartek, 11 października 2012

na humor...

... taki naprawdę kiepski humor dobrze mi robi postanie przy kuchni. pokrojenie, posiekanie, podgotowanie, nałożenie do słoika i zamknięcie. pasteryzować nie umiem. Duży Chłopiec pasteryzuje słoiki, a Mały Chłopiec za wszelką cenę usiłuje się do nich dostać.

Zrobienie takich słoików ma wiele zalet. I przyjemności.
bo przyjemnie jest je zrobić...
...a jeszcze przyjemniej jest je otworzyć w zimowy wieczór.

Gruszek jest teraz pod dostatkiem.
bez octu nie mogłabym żyć..

Powstały więc GRUSZKI W OCCIE.

 CO? :

  • kilogram GRUSZEK 
  • 3 szklanki WODY
  • szklanka OCTU WINNEGO BIAŁEGO
  • 7 łyżek MIODU
  • 5 łyżek BRĄZOWEGO CUKRU
  • 1/2 LASKI CYNAMONU
  • 6 - 10 ziarenek ZIELA ANGIELSKIEGO
  • 10 - 15 GOŹDZIKÓW

JAK? :
  • obieramy GRUSZKI i wycinamy z nich gniazda. Kroimy je, w zależności od upodobań lub wielkości gruszek na połowy, ćwiartki lub ósemki i wkładamy do miski z wodą i octem lub sokiem cytrynowym żeby nie zżółkły.
  • Przygotowujemy zalewę. Do garnka wlewamy 3 szklanki WODY, szklankę OCTU WINNEGO, MIÓD, CUKIER, pokruszoną LASKĘ CYNAMONY, GOŹDZIKI I ZIELE. I zagotowujemy.
  • Delikatnie wrzucamy gruszki i na najmniejszym ogniu gotujemy przez około godzinę. 
  • Po tym czasie  przekładamy gruszki do słoików
  • Zalewamy zalewą
  • Zakręcamy
  • Stawiamy do góry nogami
Jeśli zostanie mi w garnku zalewa przelewam ją do butelki i mam świetny ocet do sałatek lub marynat do mięs. 
To samo zresztą robię z zalewą, która zostaje mi w słoikach jak zjem gruszki. 



wtorek, 2 października 2012

Jesiennie . . .

Zauważyłam, że w naszym kraju coraz trudniej o delikatną zmianę pogody. Jakby polska złota jesień i piękna wiosna trwały po tydzień. jest albo zimno albo gorąco... Szkoda, bo ja lubię powolną i urokliwą zmianę pogody. Tymczasem u nas od razu po pogodzie gorącej...

...Zaczyna być chłodno, wietrznie i mokro!
Wręcz zimno...
Spacery z dzieckiem zaczynają być coraz mniej przyjemne. Więcej ubrań. Pilnowanie czapki. Jak się człowiek nie rusza to zamarza. Kalosze, bo na placach zabaw błoto (ale jak się idzie to za gorąco). Wszyscy przeziębieni. Dzieci z przedszkola przynoszą zarazki. Dzieci młodsze z zarazkami też są wyprowadzane - bo w domu wariują. Wszystkie zarazki spotykają się na placu zabaw... i zaczyna się. Jesienny katar. Leczony czy nieleczony trwa aż do wiosny!
Który z biegiem dni przechodzi na rodziców...

Najlepiej to brać na te spacery ze sobą termos z gorącą herbatą z cytryną i sokiem malinowym lub miodem i koc! A jeszcze przydałaby się podkładka na mokre ławki...

A jak się już wróci ze spaceru... wciąż nie grzeją!
Więc w domu od razu wskakujemy w dres, skarpety grube, sweter, robimy te herbatę i tak sobie zasiadamy (najlepiej to jak dziecko trochę śpi w ciągu dnia... to po takim spacerze mamy chwilę dla siebie)

W takie szarobure, deszczowe dni dobrze jest mieć pod ręką coś krzepiącego, coś słodkiego, coś co na chwilę oderwie nas od obowiązków, które zawsze gorzej się wykonuje jak aura jest niesprzyjająca.

Ja zrobiłam dla Chłopca i siebie tartę cytrynową z gruszką.
A potem zrobiłam jej jesienne zdjęcie...



CO?

  • 125 g MASŁA
  • 90 g MĄKI
  • 40 g CUKRU BRĄZOWEGO
  • z jednej cytryny SKÓRKA
  • 200 ml ŚMIETANY 36%
  • 2 JAJKA
  • z jednej cytryny SOK
  • 40 g CUKRU 
  • GRUSZKA
JAK?

  • Z MASŁA, MĄKI, CUKRU oraz CYTRYNOWEJ SKÓRKI zagnieść ciasto. Rozłożyć w formie, wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej tłuszczem. (Ja używam papieru - moim zdaniem to najwygodniejsze i najmniej kłopotliwe przy wyjmowaniu ciasta).
  • wkładamy do rozgrzanego do 150 stopni piecyka na około 17 minut. 
  • W misce roztrzepujemy JAJKA, CUKIER, SOK Z CYTRYNY.
  • Ubijamy w blenderze ŚMIETANĘ. 
  • Przygotowaną masę wlewamy powoli do cały czas ubijającej się śmietany.
  • Wylewamy masę na podpieczony spód. 
  • Gruszkę kroimy  w bardzo cienkie plasterki i układamy na masie. Całość posypujemy brązowym cukrem i wkładamy do pieca. 
  • Pieczemy około 50 minut w 120 stopniach. 
  • Po ostygnięciu trzymamy w lodówce - jeśli zdążymy. 

czwartek, 6 września 2012

Na pożegnanie...

Nie lubię kiedy jest za ciepło. Pewnie dlatego kiedy zbliża się jesień nie jest mi smutno. Wreszcie temperatura zbliża się do takiej jaką lubię. Taką która pozwala na noszenie ubrań dających poczucie bezpieczeństwa, siedzenie pod kocem z kubkiem gorącej herbaty lub kakao, domowe zabawy bez wyrzutów sumienia, że nie jest to czas spędzony na podwórku.

Jedna rzecz jednak bardzo mnie cieszy kiedy zbliża się lato. Niestety nie jest już o nią tak łatwo kiedy zmienia się pora roku. Tej jednej rzeczy bardzo mi brakuje gdy za oknem pada śnieg...
Gotowanie i jedzenie na świeżym powietrzu.
Nie mam ogródka, nie mam tarasu, nie mam werandy, balkonu... Nie mam nawet balustrady...

Dlatego kiedy Lato zbliża się ku końcowi staram się nadrobić niewykorzystane okazje i pogrillować na zapas!


Ostatni weekend sprzyjał. Posiadał ogród i głodnych ludzi.
Dostali hamburgery.





CO?

  • 1/2 kg mięsa wołowego
  • 2 jajka
  • 2 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • pęczek pietruszki
  • sałata lodowa
  • jogurt naturalny
  • garść żurawiny
  • pomidor
  • papryka
  • 4 pity lub hamburgerowe bułki
  • żółty ser
JAK?

  • Szatkujemy pół pęczka pietruszki, jedną cebulę oraz czosnek.  Dodajemy mięso oraz jajka, doprawiamy pieprzem i solą, mieszamy i odstawiamy na około 30 minut.
  • Szykujemy sałatkę z sałaty (pokrojonej w cienkie paski). Dodajemy jogurt naturalny oraz żurawinę i mieszamy. Odstawiamy. 
  • Rozpalamy grilla
  • Pomidora, paprykę, cebulę oraz żółty ser kroimy w plasterki.
  • Układamy hamburgery i przekładając co minutę grillujemy je aż do uzyskania ulubionej przez nas i naszych gości formy hamburgerów (mniej lub bardziej wypieczonych)
  • Kiedy mięso zaczyna dochodzić szykujemy pitę lub bułki. Kładziemy je razem z serem na ruszcie.
  • Jak ser już się stopi wkładamy do środka hamburgera, sałatkę i warzywa.
Na talerzu każdy może je doprawić tak jak chce. Sosami. Chili. Prażoną cebulką.

Było uroczo. Chłopiec zajadał się wartościowym fastfoodem. Wszyscy się zajadali! 
A ponieważ jeszcze pogoda jest odpowiednia zapraszam do ogrodu!








środa, 22 sierpnia 2012

Lecz O!


Jakbym miała się dłużej zastanowić to ZIMA kojarzy mi się z jedzeniem które za zadanie ma poprawić nastrój, pokrzepić, a najlepiej dodatkowo jeszcze ozdrowić. Zimowa aura jakoś bardziej sprzyja takiemu jedzeniu.
Niestety zdarza się, że lato poczęstuje nas takimi dniami, które po prostu z założenia i w dodatku od samego rana są złe.


W takich sytuacjach cieszę się, że lato ma nad zimą tę przewagę, że w lodówce znajdują się (zazwyczaj) prawie wszystkie potrzebne składniki, aby przyrządzić potrawę, której sama nazwa wskazuje nam swoje przeznaczenie. Leczo!



CO?

  • 2 KIEŁBASKI
  • kawałek SZYNKI (opcjonalnie)
  • 4 MARCHEWKI
  • 1 PAPRYKA
  • 5 POMIDORÓW
  • 2 CEBULE
  • 5 ZĄBKÓW CZOSNKU
  • mały KONCENTRAT POMIDOROWY
  • 1 CUKINIA

JAK?

  • Kiełbasę i szynkę pokroić na ulubionej wielkości kawałki. Wrzucić do garnka z wodą i dusić. 
  • Później pokroić marchewkę i dorzucić do duszącej się kiełbasy. 
  • Następne w kolejności są: cebula, czosnek i papryka. Kroimy i dorzucamy. Dusimy wszystko razem około 10 minut.
  • Po tym czasie dorzucamy pokrojoną cukinię, za nią pomidory - najlepiej bez skóry i dusimy wszystko razem 10 - 15 minut. 
  • Dodajemy całe opakowanie koncentratu pomidorowego oraz przyprawy. Ulubione!                  (Ja dodaję słodką paprykę, pieprz, sos sojowy, ocet, miód)
  • I dusimy na małym ogniu wszystko razem, aż się przegryzie...
Potem nakładamy do kolorowego talerza, robimy herbatę, siadamy na łóżku, zawijamy się w koc, bierzemy książkę, gazetę, pilota albo puszczamy ulubioną muzykę  jemy, jemy... aż pójdziemy spać i następnego dnia świat jest już lepszy!

* Jeśli lubimy dania pikantne kiełbasę polską możemy zastąpić kiełbasą hiszpańską (chorizo)

** Warzywa podane są w takiej a nie innej kolejności, ponieważ każde z nich potrzebuje innego czasu na dojście do miękkości. Dzięki temu możemy zacząć dusić leczo, kiedy jeszcze nie wszystko jest pokrojone.Poza tym leczo najlepiej smakuje jeśli ma czas na przegryzienie się.




poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Letnia Zapiekanka Owocowa

Letni dostęp do owoców jest bardzo miły i stosunkowo niedrogi. Dzięki temu możemy bawić się przepisami oraz bez obaw eksperymentować z formą aby zapełnić brzuszki Najmłodszych.

Pomysł przyszedł sam, chyba w wyniku zniecierpliwienia.
Podczas spacerów często odwiedzam kawiarnie z Chłopcem i On zawsze domaga się ciastka.
Czemu więc nie produkować słodyczy w domu?
Za niespełna godzinę pracy otrzymujemy świetną nagrodę jaką jest pewność podania Dziecku wartościowego pokarmu, a przy okazji zapewnienia mu niezwykłej frajdy jaką daję zjedzenie ciastka!

Zresztą nie tylko Dziecku...

Miało być lekko, słodko i przyjemnie. 
Powstały trochę zapiekane owoce, a trochę babeczki...




CO?
  • 50g masła
  • 100g mąki
  • 25g  brązowego cukru
  • borówki, jagody lub porzeczki (pojemniczek, żeby część można było zjeść w trakcie przygotowania)
  • śmietana sojowa
  • cukier perlisty
JAK?

Z mąki, masła i cukru zagniatamy kruche ciasto. 
Rozwałkowujemy na grubość możliwie jak najmniejszą i wykładamy nim foremki do babeczek.
wkładamy na 7-10 minut do pieca rozgrzanego do 120 stopni.

Po wyjęciu wlewamy w babeczkę śmietanę sojową (tak po dosypaniu owoców nie wylewało się ponad poziom ciasta). Wrzucamy owoce i obsypujemy babeczkę cukrem perlistym. Wkładamy do piekarnika jeszcze na 10-15 minut. W zależności jak bardzo wypieczone babeczki lubimy. 
Gotowe!

Wystarczy zapakować do torby i zajadać na świeżym powietrzu między karuzelą a piaskownicą!






piątek, 10 sierpnia 2012

Lawendowy Kurczak

Dostałam kiedyś od mojej przyjaciółki torebkę z suszoną lawendą i długo nie wiedziałam co z tym zrobić.
Wielokrotnie zabierałam się do zrobienia dla Chłopca pożywnych babeczek z dodatkiem tych kwiatów.
Jednak każda wymówka była dobra, więc lawenda leżała odłogiem.
Aż do wczoraj...



CO?                                                      

  • łyżeczka suszonej lawendy
  • łyżeczka świeżej bazylii
  • łyżeczka świeżej kolendry
  • jeden ząbek czosnku 
  • oliwa z oliwek
  • łyżeczka miodu
  • 1/2 filiżanki jogurtu bałkańskiego
  • jedna szalotka - opcjonalnie

JAK?

Zioła, czosnek i miód ucieramy ze sobą w misce. Następnie dolewamy oliwę (około 5 łyżek) i ucieramy jeszcze przez chwilę. Dodajemy jogurt i odstawiamy.

Piersi z kurczaka (po jednej na osobę) kroimy na duże kawałki i wkładamy do marynaty. Przykrywamy folią i odstawiamy na 2- 3 godziny do lodówki. 
Jak wiadomo i dłużej mięso leży w marynacie tym lepiej więc jeśli planujemy obiad dzień wcześniej możemy odstawić mięso na całą noc. 

Po wyjęciu z lodówki układamy mięso w naczyniu żaroodpornym, zalewamy marynatą. Ja całość posypałam jeszcze drobno pokrojoną szalotką. 
Wstawiamy na 45 minut do pieca rozgrzanego do 150 stopni. 

  • proporcje te dostosowane były do jednej podwójnej piersi. 


Obiad wyszedł pierwszorzędnie. Ledwo wstaliśmy od stołu...
Jedynie Chłopiec nie tknął.... 

czwartek, 9 sierpnia 2012

K u s K u s S o w a



Nie zawsze umiem się zdecydować co podać jako dodatek... Czy lepsza będzie jakaś kasza, a może zwyczajny, biały ryż?


Najlepiej będzie podać ziemniaki i jakąś sałatkę...


Tylko jaką?!


Wtedy zdarza się, że do głowy przychodzi jakiś mix: sałatko - dodatek, niezastąpione w każdej dziedzinie życia dwa w jednym.

Takim sposobem narodziła się KUSKUSOWA SAŁATKA...

Nie narzuca się, nie jest zobowiązująca. Można ją podawać do różnych rzeczy, albo potraktować jako lekkie, samowystarczalne danie. Dlatego też nadaje się na pierwszy przepis.




CO? (będzie nam potrzebne)

  • 3/4 kg POMIDORÓW 
  • 10 ml OCTU KOPERKOWEGO (możemy zastąpić go octem balsamicznym)
  • szklanka KUSKUSA
  • 1/2 CUKINII 
  • 1 ząbek CZOSNKU 
  •  łyżka OLIWY Z OLIWEK (możemy zastąpić ją olejem słonecznikowym) 
  • kilka CZARNYCH OLIWEK 
  • po łyżce, najlepiej świeżych ziół: BAZYLIA, KOLENDRA, PIETRUSZKA 


JAK? (będą wyglądały przygotowania)


  • W garnuszku rozgrzewamy oliwę i WRZUCAMY na nią obrane ze skórki, pokrojone pomidory. Po chwili podlewamy wodą i DUSIMY około 30 minut (bez przykrycia). Po tym czasie MIKSUJEMY.
  •  DOLEWAMY ocet koperkowy i trzymając na małym ogniu, co jakiś czas mieszając czekamy aż zgęstnieje. Po czym odstawiamy z ognia. 
  • W drugiej miseczce ZALEWAMY wrzątkiem drobno pokrojoną cukinię i odstawiamy. 
  • Szykujemy kuskus zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu. 
  • Następnie ŁĄCZYMY gotowy kuskus, odsączoną cukinie, zioła i powstały keczap*. MIESZAMY i posypujemy czarnymi oliwkami. 



* Z podanych proporcji otrzymujemy nadwyżkę keczapu, dlatego możemy go przelać do słoiczka i cieszyć się nim jako dodatkiem do innych dań!


W każdym razie do kuskusu dodajmy taką jego ilość jakiej potrzebujemy według naszego własnego uznania.


P o C Z Ę S t U n e K



WSZYSCY piszą blogi.

PRAWIE wszyscy kulinarne..

KAŻDY chce aby jego był wyjątkowy...

Ja bym chciała żeby moje gotowanie było wyjątkowe.



Jak powinnam zacząć?


Od kupienia książek kucharskich?


Od uzupełnienia spiżarni oraz akcesoriów?

Od zebrania starych, domowych receptur prababci?

Od uważnego oglądania wybranych przez moje upodobania programów kulinarnych?


A może najlepiej inspirować się wszystkim naraz, eksperymentować i w końcu osiągnąć swój ideał...



Dla mnie przełomowym 'elementem' w kuchni było pojawienie się Chłopca. Wszak taki mały, nowy człowiek ma specjalne wymagania. W dodatku lubi powybrzydzać, wymaga... A co najważniejsze jego posiłki to teraz codzienność. Trudno więc zadowolić się ugotowaną zupą jarzynową zamrożoną w porcjach na najbliższy tydzień...


Jak więc połączyć te jego potrzeby zdrowego, pełnowartościowego i urozmaiconego żywienia z moimi przyzwyczajeniami, potrzebami, smakami.

Trudne.

A jeśli chcemy gotować dla całej rodziny musimy wszystkie upodobania łączyć, mieszać, próbować, serwować, odrzucać, zmieniać, urozmaicać, dostosowywać... a w efekcie powinniśmy dostać obrazek rodzinnego zgromadzenia przy stole uśmiechniętych osób zajadających wyczekany i pyszny posiłek.



Kiedy już zakupimy, przeczytamy i obejrzymy już wszystko co dotyczyć może żywienia dzieci, możemy wyruszyć do kuchni. Tam zamienimy się w Kucharę i zobaczymy co z tego wyniknie...


Inspiracją mogą być inni gotujący, podróże, tęsknoty, namiętności... Najważniejsze to odnaleźć w tym pomieszczeniu i tej czynności część siebie i swojego serca, żeby posiłek nie był jedynie jedzeniem i przykrym obowiązkiem. Gotować można nie tylko po to, żeby usiąść i nakarmić Chłopca. Jedzenie można zabrać nad wodę, można nakarmić przyjaciół, można gotować z nimi, można wymyślać spotkania, można wszystko! Pod warunkiem, że otaczamy się ludźmi, którzy też lubią jeść!



Oczywiście możemy też gotować dla każdego co innego i tym samy spędzać całe dnie na wymyślaniu, podgrzewaniu, odgrzewaniu nie mając czasu na swoje drobne przyjemności...